przepralam, przepakowalam, zredukowalam ilosc walizek do minimum i ruszylismy na poludnie, jak zwykle o tej porze roku. siedzialam z julka w chacie, muchy leniwie bzykaly, jaszczurki podnosily swoje lapki na goracych kamieniach…dzien uplywal w rytmie rozwijania, zwijania i przesuwania parasola slonecznego. wiewiorka odwiedzal nas w weekendy, oddawalismy sie lokalnym rozrywkom.
DO KAWY #267 – kino, lektura, pasja
vor 2 Jahren
Keine Kommentare:
Kommentar veröffentlichen