Dienstag, 13. Dezember 2011

13.12.1981

Co pamietam sprzed trzydziestu lat? Wbrew pozorom, wiele.

Pamietam strach, pamietam niepokoj, pamietam ze cieszylam sie faktycznie ze nie bedzie szkoly. Pamietam ksiedza na ambonie w kosciele zbawiciela. A potem pamietam armatki z gazem lzawiacym na naszym podworku i lzy w oczach pomimo zamknietych okien. Pamietam jak stalam na balkonie i pytalam "dlaczego" patrzac na defilade czolgow przez srodmiescie warszawy. I pamietam odpowiedz mamy - corenko, nie boj sie, oni pokazuja tylko swoja sile. Pamietam rodzicow z sluchawkami na uszach siedzacych do pozna wieczorem i sluchajacych "wolnej europy". I ich strach za kazdym razem kiedy zadzwonil dzwonek do drzwi. I nasz wspolny strach przy otwieraniu skrzynki na listy czy nie bedzie wezwania do wojska. Pamietam ulotki sypiace sie z zimowego nieba i wciskane ukradkiem do kieszeni. Z bijacym sercem lecialam do domu niosac te wiadomosci.

Nie da sie tego wymazac.

Freitag, 2. Dezember 2011

1152. 02.12.2010.

Wszystkiego najlepszego sienkopacienko.

Zmywam naczynia i blokuje szuflade kolanem. Proboszcz buja sie na nogach. Jedna reka uczepiona moich spodni, paluszek drugiej laduje na nosie. Julka w przeszkolu wiec podloga dla nas. Za oknem robi sie lato. Rok temu brnelismy przez sniezne zaspy i mialam powazne obawy czy dotrzemy na czas do szpitala.

Jestes.

Sonntag, 27. November 2011

ona to ja

Widzisz ja? - pyta Julka znad nalesnika kiedy proboszcz znika za framuga kuchni a ja zaczynam podnosic sie z krzesla. Syndrom matki polki mam wpisany w zyciorys. I dobrze mi z tym.

Kiedy ona tak szybko dorosla? Jak to jest ze mysli dokladnie tak jak ja, w tej samej sekundzie a moze nawet o sekunde wczesniej? Ciarki przechodza mi po plecach. Kocham cie moja duza coreczko milionynadmiliony.

Ze szpitala przyciagnelismy rotawirusa. Proboszcz dochodzi do siebie. Julka od dafalganu do dafalganu juz drugi dzien. Dzieci zdecydowanie nie powinny chorowac.

Montag, 21. November 2011

...

Trzy godziny na ostrym dyzurze w prowincjonalnym szpitalu w sobote rano. I czuje sie starsza o piec lat . Dwie nieprzespane noce i po raz kolejny mielismy duzo szczescia. Za dwa tygodnie pierwsze urodziny. Lapie sie na tym ze z zamknietymi oczami celebruje fabule tego magicznego dnia. Raz po raz.

Pajaki nieustannie odnawiaja swoje sieci. Jakos zupelnie jeszcze nie adwentowo tu u nas.

Dienstag, 8. November 2011

Pazdziernikowy odlot
















Z cyklu "maly update":



Nasz pazdziernikowy odlot na koniec swiata.
Zlapailismy jeszcze troche lata.
Tratata tatata tratata.

Cos nie halo?

Mamy tu lekkie zamieszanie. Odkad drugie sie pionizuje, pierwsze zaczyna sie mocno buntowac. Efekt taki, ze niestety po ostatniej akcji pierworodnej ktora skonczyla sie u lekarza, proboszcz w kojcu przynajmniej na kilka minut rano. Nie lubie kojcow.

W zwiazku z powyzszym czasu raczej mam niewiele. A szczegolnie malo na myslenie. Czy pisanie. W ciagu ostatnich kilka miesiecy udalo mi sie przeczytac pol ksiazki.i zrobic sobie jedno oko. Ach jakze milo byloby miec tu kogos na podoredziu ;) Bo chcialabym wyjsc z domu.

welcome back



witamy spowrotem....

Samstag, 11. Juni 2011

Nauczka



Sa takie miejsca ktore pieknie niestety wygladaja tylko na zdjeciach. Chyba zbyt naiwna jestem, ze w ciemno jade wierzac temu co w opisie. A wystarczylo poczytac komentarze. Wlasciciele obiektu zdalnie steruja pensjonatem z Warszawy za pomoca smsow przekazywanych pani kucharce. Czysto, schludnie, jedzenie naprawde niezle ale pozatym bezdusznie.


Kiedy ostatniego dnia do oazy spokoju wjechaly dwie ogromne betoniarki, wyjachalam.








Warszawa




5: 35. Proboszcz lezy na moim brzuchu, wygladza paluchami wlosy i zasysa mi policzek. Przebily sie pierwsze zeby. Zbieramy sie do Prowansji.




Warszawa, moja Warszawa ze sloncem i upalami. Patrzylam jak zwykle w wieczorne niebo i wysokie chmury, za ktorymi tesknie. Przejechalam sie ulicami tak jak kiedys marzylam - sama, samochodem, wzdluz Warszawy, bez korkow. Wstawalam o czwartej, codziennie dziwiac sie ze juz jasno i sluchalam golebi na parapecie. I jak zwylke, kiedy wrocilam do domu juz tesknilam.

Julka zalapala sie na Dzien Dziecka. Chomik akurat na topie. Ksiazki chwilowo leza.






Freitag, 10. Juni 2011

rozjazdowo




Zepsul mi sie aparat. Akuart w srodku pobytu w Warszawie kiedy wybralam sie zwiedzac stare katy. Zepsul sie na amen. Niestety. Urodziny dopieero za kilka miesiecy, wiec raczej nie mam co liczyc na nowy w najblizszym czasie. Przez pierwsze tygodnie po tym jak wysiadl, nosilam go w torbie razem z dwoma obiektywami ot tak, z przyzwyczajenia.


Chodze najezona. Ogrod zarosl, Julka w miedzyrozjazdowym radosnym nastroju roznosi wszystko co w polu widzenia. Proboszcz trzyma zen. I dobrze, bo bym wysiadla.


I polowa drogi w Dreznie, tym razem miasto przywitalo nas naglym letnim deszczem jak tylko rozlozylismy sie nad rzeka po dlugiej podrozy.

Mittwoch, 27. April 2011

Buty buty



Kiedys bylo juz o butach. Ogolnie jest nadal tak, ze Julka ma ich o niebo wiecej. Ostatnio chodzimy w takich samych, Julka jest wniebowzieta ;)


Proboszczowi przebil sie pierwszy zab okupiony dwoma dniami placzu. Albo ja juz zapomnialam jak to bylo kilka lat temu albo faktycznie czlowiek nabiera do pewnych rzeczy dystansu. W kazdym razie, nadal twierdze ze jest duzo latwiej niz bylo. Wiewiorka podpytuje o trzecie. Ha. Ha. Ha.



Montag, 25. April 2011

Wesolych?






No nie wiem, chyba nie wypada teraz skladac zyczen, co? Nie wyrobilam sie po prostu.



Jestesmy spowrotem. Proboszcz przemieszcza sie wokol wlasnej osi a Julka nadrabia sasiedzkie znajomosci. Ja w pospiechu przygotowuje rodzinna impreze. Wpadam w poploch, bo - niestety, ja nadal nie w tej rozmiarowce co trzeba. Ot, tyle.






Dienstag, 12. April 2011

tesciow teoria o niebieskich oczach

pomyslnie zakonczylismy kolki i z impetem weszlismy w zabkowanie. krece kolka wokol domu, dzis w cieplym stroju i kurtce przeciwdeszczowej bo wczoraj - lato, dzisiaj - zima. julka na kilka dni wyjechala na wakacje do wiewiorkowych rodzicow. pierwszy dzien jak spa, drugi dzien - jak spa, trzeciego zaczelam troche tesknic (ale bez przesady, naprawde). wiewiorka natomiast mial lzy w oczach pierwszego wieczora wiec zakazalam dzwonic i wybilam z glowy podroz. dziecko wrocilo od tesciow po trzydniowym pobycie szczesliwe, dopieszczone i usmiechniete.



proboszcz wdal sie w wieworke wizualnie, jeszcze chyba mocniej niz julka. ja to po prostu nie mam szczescia. jedynie oczy, oczy, oczy - po mnie. tesciowie natomiat...tesciowie usilnie dopatruja sie w julkowych blekitnych oczach genow wiewiorkowej prababci. a niebieskie oczy proboszcza, jak nic - po dziadku. wiec...tadam....


....dziekuje panstwu, szanowni panstwo.

Donnerstag, 31. März 2011

trudny dzien i plany

"kocham cie nawzycie" mowi julka na dobranoc po dniu, ktorego nie mozna zaliczyc do udanych. i juz mi lepiej, a piec minut wczesniej chcialam wyjsc i zamknac za soba drzwi na dobrych kilka godzin. siedze i szukam z doskoku domu w prowansji. takiego jaki mi sie z prowansja, ktora znam tylko z ksiazek, najbardziej kojarzy. i mimo nawalu ofert... wybrac jest trudno. marzy mi sie fioletowe pole i cyprysy i kamienny dom z duzym ogrodem, cieply wiatr na tarasie mi sie marzy.

Montag, 28. März 2011

zabaw cd




przyjechala ciocia. znow wiecej czasu na zabawe. tance w domu i malunki tutaj http://www.creaviva-zpk.org/de .

a proboszcz sie przewraca, narazie leniwie z brzucha na plecy i lapie za zabawki. dzis sprobowal marchewki wiec do standardowej listy zakupow musze dolaczyc na jakis czas vanish.

w ogrodzie wiosna, piele jedna reka jak mi cos sie w oko rzuci. w zwiazku ze zblizajacym sie sezonem i kilkoma uroczystosciami w naszej rodznie postanwilam wyrzezbc cialo. ha. chodze polamana z plastrami na plecach. mam nadzieje ze sie z tego wygrzebie.




Dienstag, 15. März 2011

zabawy



znow intentensywny weekend z wizyta na kilku meczach hokejowych. hokej w rodzinie wiewiorki jak plywanie w mojej. znaczy bardzo wazny. i gdyby julka byla chlopcem, z pewnoscia zaliczalaby juz od dawna kolejne treningi. a tak, narazie, oglada z trybun. wczoraj znalazlam na podlodze mini stadion i hokeistow, a ci z naszej druzyny mieli na plecach naklejone numery i nazwe miasta. nawet przebieralnia byla choc sfotografowac nie zdazylam. i samochody zaparkowane na parkingu, tak jak nasz. musialam glosno komentowac gole i faule. dwujezycznie oczywiscie ;)

a proboszcz? proboszcz spi.

Samstag, 5. März 2011

Donnerstag, 3. März 2011

blingbling i samochody


Od jakiegos tygodnia Julka uwiebia wszystko, co sie blyszczy. Chyba podlapala to u swojej kolezanki na etapie ksiezniczek i krolewien. Ksiezniczki moje dziecko wprawdzie omija szerokim lukiem ale blingbling - i owszem, lubi. Ostatnio oblegla mnie w sklepie z butami wpychajac do reki adidasy z rozowo srebrna aplikacja. Atak udalo sie odeprzec. Jeszcze. Natomiast skarpetki z Hanna Montana juz ma. Bo sie swieca.

Zupelnie to sie nijak ma do jej codziennyh zabaw, bo zabawy sa wyjatkowo meskie. Kupiona trzy lata temu na jej pierwsze urodziny lalka zalegla w kacie juz jakis czas temu i tylko czasami powraca jako jej syn - Alejandro, ktoremu zlamala sie noga i trzeba go zawiezc do szpitala.

Siedzimy dzis we mgle i przegladamy komiksy wiewiorki ktorych tu cala szafa.

Mittwoch, 2. März 2011

Tesknota


Zostalysmy my panny trzy w tym naszym raju chwilowo same. Ja mam przegiete bo latam od jednej do drugiej, proboszcz niewiele sobie z tego robi i nadaje ze swojego bujaczka a julka...teskni. Chyba po raz pierwszy tak bardzo swiadomie. Nakrylam ja na dole kiedy placzac nucila piosenke co ja wiewiorka jej na dobranoc spiewa. Ruszylo mna straszliwie. Przerobilysmy wiec temat tesknoty od a do z, z kalendarzem odliczajacym dni do powrotu wlacznie.

Z okazji ze wiewiorka powraca ubralam dzis proboszcza w stroj wyjsciowy rzucajac spiochy w kat. Panna konczy dzis trzy miesiace to jakis upgrade ubraniowy sie nalezy. Po wczorajszej nocy kiedy spalam czterdziesci piec minut, dzis, mozna rzec, wyspalam sie za wszystkie czasy bo jak padlam z dziecmi o osmej tak wstalam o siodmej (nie liczac kilkunastu pobudek po drodze do jednej albo drugiej).

Chmury na wysokosci naszych okien.

Montag, 28. Februar 2011

nasze miejsce


Wyjechalismy. We czworke. Dziewczyny budza sie w nocy na przemian jedna co druga wiec chodze lekko zcieta. Moze dlatego moje mysli gdzies daleko...

Sonntag, 13. Februar 2011

przedwiosnie

"ale buldel w tym domu" skwitowala julka w sobotni wieczor..

fakt, siedzimy od trzech dni i chorujemy. po julce, dokladnie w urodziny, trafilo wiewiorke; ja i proboszcz narazie zdrowi ale kto wie co bedzie za godzine. pogoda wybitnie majowa. ubralam wiec proboszcza w wyjsciowe stroje i wystawilam na dwor. wychodzic to sobie mozemy narazie tylko na taras niestety.
otworzylam pudelko ptasiego mleczka i powialo mi warszawa...tesknie chyba.

Dienstag, 25. Januar 2011

Proboszcz rosnie

Trzeci podbrodek miekko opiera sie na miejscu gdzie brak szyi. Przy drugim dziecku odkrywam niezbednosc pudrowania. Proboszcz uwielbia pudrowanie.

Przyjechala babcia, na dluzej. Jest niezle - wsiadlam na rower i odmierzam codziennie wirtualnie przestrzen miedzy jedna wioska a druga. Ukladam w szafach, wyrzucam, odkurzam. Nawet tak, miedzy wierszami, udalo mi sie zdac odkladane na niewiem kiedy, prawo jazdy.
Albo ja jestem bardziej wyluzowana albo proboszcz taki easy going, w kazdym razie...gdybym wiedziala ze tak bedzie to moze bym sie zdecydowala wczesniej na powiekszenie rodziny. Moze....

Siedze na sofie, proboszcz mruczy mi na brzuchu, wiewiorka przerzuca kanaly, julka spi. Moj nos na malej glowce, wacham...tak chyba musi pachniec niebo...