Montag, 21. Januar 2008

mikolajowe odloty

“Mikoki” oznajmia Julinek przy stole. “Mikoki Mikoki Mikoki” – ilosc powtarzanych slow stoi w bezposredniej relacji z nagloscia potrzeby. Od czasu Swiat kiedy to w sklepach roilo sie od Swietych Mikolajow Julka bezblednie kwituje kazdego dziadka z biala broda, spotkanego na ulicy czy zauwazonego w zurnalu. Przytakuje…Mikolaj corenko, to jest Mikolaj. Julka kontynuuje “Mikoki Mikoki Mikoki” – potrzeba znaczy ta sama tyle ze chyba nie zaspokojona. Palec wedruje w strone polki z owocami. “Mikoki o to, mikoki”….a…przepraszam, nie zrozumialam. Pomarancza znaczy? Bo odkad pojawily sie Mikolaje, niezbednym ich wyposazeniem byly lezace gdzies w poblizu pomarancza ktore moje dziecko od tego momentu pokochalo. Alez prosze, pomarancza. Julka z blogim, spelnionym wyrazem twarzy wgryza sie w kawalek…mmmmmmmmmmmmmmmmikoki.

Wrociwszy ze spaceru zakladamy ABSowe skarpetki…”Mikoki” oznajmia stanowczo Julka. Mikoki???? Alez nie kolezanko, przeciez to skarpetki, ty dobrze wiesz ze to sa skarpetki. Mikoki! Mikoki! Mikoki! Chwile, przyznam, to wygiecie umyslu mi zajelo….

Skarpetki sa pomaranczowe…jednym slowem – Mikoki….

Mittwoch, 16. Januar 2008

komputer

…..

A odpowiedz jest banalna. W polowie grudnia podczas placenia rachunkow, obrobki zdjec i jednoczesnego odtwarzania kreskowki dla dziecka rozswietlily sie swiatelka na konsoli i monitor zgasl. “Za duzo kurzu w srodku – spiecie” – uslyszalam dwa tygodnie pozniej od milego pana w biurze obslugi klienta…”nic nie mozemy zrobic, danych tez nie odzyskamy” (notabene dlaczego, o moj komputerze z blyszczacym okiem, akurat trzy tygodnie po uplywie gwarancji?). Dobrze, mily panie z biura obslugi klienta, ze nie wiedziales o resztkach mleka w proszku, niemowlecych specyfikach na kolki i innych substancjach, ktore skrocily – jakze krotki – zywot mojego towarzysza.

A potem byly Swieta, wyjatkowo dlugie wakacje, odkopywanie korytarza w domu z walizek po powrocie, sortowanie, pranie, ukladanie.

A teraz wykopalam stary sprzet i podladowuje co pol godziny baterie i lacze sie ze swiatem, obrobiam zdjecia, place rachunki, odtwarzam kreskowki….wykopalam i licze na to, ze tegoroczny prezent swiateczny zastane WKROTCE na stole w kuchni.

Jakze nieromantyczny prezent…jakze niezbedny….