Mittwoch, 14. Juli 2010

Lipcowo lawendowo


W zeszlym roku naszlo mnie na robienie woreczkow z lawenda (takich do schowania w szafie). W tym roku poszlam na latwizne i powiazalam lawende wstazeczkami wedlug przepisu wyszperanego w internecie. I fajnie wyszlo a pracy niewiele.
Odliczamy...zrobilam Julce kalendarz i codziennie zapelniamy jedno pole czekajac na przylot dziadkow. A dziadkowie martwia sie jak te upaly u nas przezyja. I czy mam cienka koldre i cienka poszewke. Mam. Przylatujcie.

Freitag, 9. Juli 2010

Mittwoch, 7. Juli 2010

Lato ach to ty




Moja corka skonczyla dzis cztery lata. To niepowtarzalnie slodkie, wciskajace do oczu lzy uczucie z pierwszego tygodnia jej zycia jest nadal tak silne ze czesto wracam do tych dni. Przed pokojem w ktorym spedzilismy razem z Wiewiorka pierwsze chwile z Julka stalo stuletnie drzewo, rzucajace cien do naszej kwatery. Na dworze 35 stopni i palace slonce. Pierwszy spacer na dworze w drugi dzien z Julka ubrana w samo body. Tysiace sekund wpatrywania sie w te mala twarzyczke i Wiewiorkowe lzy. Kazdemu zycze takiego tygodnia na innej planecie. To jest najpiekniejszy tydzien zycia, ktory mialam. Sto lat coreczko.

Montag, 5. Juli 2010

Czerwony kapturek


W domu chlodniej, przynajmniej piec stopni mniej niz na dworze. Chetnie uciekamy do srodka i chlodzimy stopy o zimna podloge. "Mamo, ja jestem czerwony kapturek a ty bedziesz babcia, dobrzeeee?"
Julka nie moze doczekac sie przyjazdu dziadkow, odliczamy dni do przyszlego piatku, juz starczy palcow u rak - dobry znak. Nie wiem jakby to bylo gdybysmy mieszkali blizej. Dla mnie z pewnoscia - wygodniej. Ale czy te spotkania bylyby az tak intensywne? Czekamy wiec na krakowiaka, kompocik, ogorki i zabawe w kotka i myszke. A na razie pozostaje nam rozmowa przez telefon i udawanie chorej babci czerwonego kapturka.

Samstag, 3. Juli 2010

Nowy rower


Dokladnie pamietam ten dzien kiedy dostalam swoj pierwszy rower. Czerwony "Wigry 3" czekal na mnie na dole przed klatka. Musialo to byc jakos krotko po komunii, tak mi sie wydaje. Trenowalam uparcie na wylanym przed blokiem asfalcie do zdarcia kolan. Jeszcze w czasach licealnych zdazalo mi sie jezdzic na nim na wyprawy do Powsina.
Julka jezdzila do tej pory na malym rowerku bez kol, a z okazji urodzin doczekala sie wymarzonego roweru. Po przetarciu oczu ciagnie mnie na ten rowerek tak od kilku dni juz. Ja rowerek czuje w plecach bo caly czas boje sie jej puscic i wogole mi sie wydaje ze jakos ona jeszcze caly czas za mala na te dwa kolka. Ona jezdzi w te i spowrotem, ja zgieta w pol za nia, sasiedzi bija brawo, Julka rozglada sie na prawo i lewo - zobacz mamo - motylek, zobacz - kwiatek.....chyba ja fascynuje predkosc mijanych obiektow.
Fotka sprzed 14 miesiecy i sprzed kilku dni. Patrze i nie dowierzam.