Mittwoch, 31. März 2010

Kompocik z Polski raz, pasztet z Warszawy dwa


Sa dziadkowie, przyjechali razem, nareszcie. Zapachnialo ogorkami i pasztetem juz w drodze z lotniska. Dziadek siedzi na podlodze i zawziecie koloruje, liczy, czyta, lepi, spiewa. Julka w siodmym niebie, a dziadek...dziadek chyba w osmym. Babcia zarzadza dziadkiem i lodowka. Ja sie relaksuje na ile moge.
Cieszy mnie kiedy Julka lapie nowe slowa od dziadkow, ktorych ode mnie by nie uslyszala. I po raz kolejny zastanawiam sie jak niesamowicie chlonie to slownictwo i swobodnie deklinuje i odmienia w chwile po tym. Udalo nam sie, korzystajac z okazji, wyrwac z Wiewiorka na romantyczna kolacje choc, musze przyznac, lekko wypadlismy z obiegu. Zdecydowanie musimy powtarzac takie wyjscia przynajmniej w miesiacu bo zapomnimy jak wylada "nasze miasto noca".


I naprawde nie mam pojecia jak ich przez granice z takim bagazem przepuszczaja ;)

Samstag, 27. März 2010

Cisnienie w dol


A zeby bylo ciekawiej to u nas leje i wieje. Te halne to mnie normalnie z rownowagi wyprowadzaja. Wlasciwie nie potrzebuje barometru, glowa mi wystarczy. Jak nie moge sie oderwac od poduszki, znaczy deszcz idzie...no jak babcia normalnie. I jakze sie ciesze ze moge sobie powiedziec, dzis nigdzie nie wychodze. Ha.
Zaczelam wiosne sportowo i przemierzam wirtualnie Polske na rowerze zakotwiczonym w goscinnym pokoju. Nie powiem, lepiej, duzo lepiej. Zadyszka przy wchodzeniu po stromych ulicach - jakby reka odjal. No i cyferki na wadze ruszyly w dobrym kierunku. Juz siebie widze smigajaca po plazy w bikini jak na reklamach bounty conajmniej. I ten lekki powiew wiatru we wlosach...
Dekorujemy dom przedswiatecznie, jak tylko deszcz nas opusci to popstrykam zdjecia bo po ciemku bez flesza ciezkawo.
Dostalam dzis katalog z ciekawymi rzeczami, 400 stron drobnym maczkiem, do domu. Chcialabym miec polowe: http://www.manufactum.ch/Kategorie/-425/WarenkatalogNr11.html, wykluczajac zegar z kukulka.


Powracamy do tych samych miejsc...zdjecie rok temu i teraz.

Mittwoch, 17. März 2010

Kolory




Kiedy mialam 7 lat w zestawie kartkowym wystanym w kolejce w warszawskim papierniczym (obok wdziecznego naszyjnika papieru toaletowego) dostawalam cztery flamastry w plastikowym pudelku. Wysychaly tak szybko, ze radosc byla krotka, wiec probowalam przywrocic je do zycia namaczaniem w wodzie. Efekty byly marne. Musial mi wystarczyc dlugopis i olowek. Na lekcji religii pewnego dnia klasowa kolezanka wyciagnela z plecaka zestaw flamastrow niczym akordeon, zaparlo mi dech. Przemycony pewnie przez swiatowego tate z dalekich krajow stal sie objektem pozadania, nie tylko mojego zreszta. Z kolezanka zaczeli bawic sie nagle wszycy...W tych czasach bardzo czesto chodzilam do naszego "papierniczaka" i przyklejalam sie do lady przegladajac kredki i flamastry...i bardzo chcialam pracowac w takim sklepie jak dorosne.

Tak sobie to przekladam na te wizualne przezycia mojej corki - niech dalej miesza i doklada co tylko zechce i zeby jej farb w zyciu nikt nie ograniczal. Amen.

Polecamy: http://www.creaviva-zpk.org/de

Sonntag, 14. März 2010

Miny w pol godziny



Prosze bardzo...zdjecia z jednej minuty. Wybitnie teatralnie. Mamie niestety samolot sie nie udal tak dobrze jak mialo byc. Znaczy dzwiek wysiadl....

Montag, 8. März 2010

Mieczak


"Jestes mieczak misiu" dobiega z korytarza. Z ciekawosci wychylam gorna czesc tulowia za framuge. U nas o tyle wszystko w slowniku jest przewidywalne, ze jezeli ja slowa nie uzywam to dziecko tez go znac nie bedzie bo nie ma specjalnie skad. A kto to mieczak, coreczko? "Takie male dziecko". Tak...slownictwo Julce poszerza sie przez zakupiony latem zeszlego roku zestaw satelitarny "minimini". Minimini jest dobre na wszystko, w minimini leci masa reklam no i w minimini sa mieczaki. Minimini redukujemy twardym planem do minimum bo serwowane w nim filmy nie zawsze odpowiadaja temu co akurat trzyipolletnie dziecko powinno ogladac (i nie mowie tu akurat o mieczakach). Jezeli ktos wymyslil juz telewizje dla dzieci to niech bedzie to telewizja z pomyslem a nie reklamy dla dzieci poprzerywanych filmami. Ale ze my innej telewizji po polsku nie mamy, jedziemy na minimini tylko teraz - z planem.

Dzis pierwszy dzien po wakacjach, ktorych nie bylo. Julce zdecydowanie brakowalo rytmu wiec w podskokach pognala na gimnastyke. I bylo jak zwykle bardzo fajnie, tylko jak widac, jeszcze nie wszyscy z wakacji powrocili. Farciarze.

Mittwoch, 3. März 2010

Domowe zabawy


Julkowe zabawy domowe sa coraz ciekawsze, coraz czesciej bawi sie dlugo sama wymyslajac przerozne sytuacje. Dzis byl pociag z pasazerami i biletami wystawionymi przez konduktora. Byl tez konduktor, ktory zasiadl - z braku lokomotywy - pomiedzy pasazerami spieszacymi do pracy. Zadziwia mnie jej precyzja, kazdy z pasazerow mial kocyk i kazdy siedzial ladnie na krzesle, no bo stac przeciez, nie wolno.

Sa takie chwile ktore po prostu chce zapamietac, takie jak te z dzisiejszm pociagiem, jeden-do-jednego, bez komentarza.

Dienstag, 2. März 2010

Nareszcie


Przyszla do nas wiosna, od kilku dni odkopywalam snieg w miejscu gdzie mialy pojawic sie krokusy a potem snieg znikl w przeciagu godziny i spod niego wyswitywaly juz calkiem spore kielki. Wczoraj przylecialam rano z Julka do okna i....- nasze prywatna wiosna juz jest w ogrodzie, juz przyszla. Ptaki zaczynaja omijac karmnik i coraz czesciej skubia trawe w poszukiwaniu czegos bardziej wyszukanego. Raz dziennie przed oknem defiluja koty bo do Charliego przychodza kolezanki i koledzy na wieczorne posiedzenia. Dzieciaki bawia sie na dworze. Kupilam znow tulipany (zanim pojawia sie u nas na grzadkach) i lapie juz jak najbardziej wiosenne swiatlo wieczorem na scianach w pokoju. Przegladam ksiazki ogrodowe i marzy mi sie bambusowo trawowy balkon na ktorym w upalne wieczory bedzie mozna polezec i popatrzec na gwiazdy. Marza mi sie jeszcze inne rzeczy zreszta...

Montag, 1. März 2010

Fryz


Odkad Julka skonczyla dwa lata spinki i gumki przestaly istniec. Podkupowalam jej od czasu do czasu nowe ktore szybko ladowaly na uszach psa lub nogach owieczki. Ostatnio odkrylysmy kolorowe klipsy ktore wytrwaly na wlosach ponad godzine. Widze wiec juz jakies swiatlo w tunelu bo wlosow sciac sobie nie da. Po czesaniu szczotka moje dziecko wygladza wlosy rekami z resztkami masla mowiac, mamo, taka fryzura najlepsza, taka prosta. Kilpsy sie podobaly, natomiast sama klientka szczesliwa nie za bardzo byla.
Wdzieczna bede za instrukcje jezeli ktos ma doswiadczenie w tym temacie. Dziekuje ;)