Wrocilismy. Dziecie z nadmiaru codziennych wrazen i calego dnia spedzonego na dworze budzilo sie w srodku nocy gotowe do zabawy i ciezko wzdychalo przez sen rozmyslajac o kolorach wiosennej laki. Chodzilismy z oczami na zapalki, ale warto bylo.
Teraz powoli wbijamy sie w domowe zycie. Z nowych nabytkow zostalo nam zasypianie z mama wiszaca nad lozkiem, przytupywanie noga oraz pokrzykiwanie. Julinek z fazy slodkiego bobasa przeszedl w tempie ponaddzwiekowym w faze dziecka-buntownika. Nie mowie o pogryzywaniu kabli, lizaniu podlogi i wgryzywaniu sie w stol. Moja slodka corenka odpycha sie raczkami stanowczo ode mnie…..mnie potrzebujacej chwili bliskosci, mnie wiszacej nad jej lozkiem “po godzinach”, mnie karmiacej ja pol godziny przy stole….odpycha sie i zawiesza wzrok na zoltej kaczuszce. Kwa kwa kwa, radosc, kwa kwa kwa.
Keine Kommentare:
Kommentar veröffentlichen