Zepsul mi sie aparat. Akuart w srodku pobytu w Warszawie kiedy wybralam sie zwiedzac stare katy. Zepsul sie na amen. Niestety. Urodziny dopieero za kilka miesiecy, wiec raczej nie mam co liczyc na nowy w najblizszym czasie. Przez pierwsze tygodnie po tym jak wysiadl, nosilam go w torbie razem z dwoma obiektywami ot tak, z przyzwyczajenia.
Chodze najezona. Ogrod zarosl, Julka w miedzyrozjazdowym radosnym nastroju roznosi wszystko co w polu widzenia. Proboszcz trzyma zen. I dobrze, bo bym wysiadla.
I polowa drogi w Dreznie, tym razem miasto przywitalo nas naglym letnim deszczem jak tylko rozlozylismy sie nad rzeka po dlugiej podrozy.
Keine Kommentare:
Kommentar veröffentlichen